Smutne pożegnania
W ostatnich dniach siatkówka poniosła kolejne bolesne straty. Pożegnaliśmy legendarną medalistkę olimpijską Jadwigę Marko-Książek oraz znakomitego arbitra Zygmunta Dawiskibę.
Jadwiga Marko była wieloletnią siatkarką gdańskiej Gedanii. Pochodziła z kolejarskiej rodziny w Pruszczu Gdańskim, gdzie wypatrzył ją działacz Otton Walter. Grała najpierw w B-klasowej rezerwowej drużynie Gedanii, potem w 1958 roku już w pierwszym zespole. Jej talent się rozwijał błyskawicznie. Dostała powołanie do młodzieżówki, w 1960 pojechała na swój pierwszy wielki turniej, jakimi były mistrzostwa świata w Brazylii, gdzie objawiła się siatkarskiemu światu rewelacyjna w tamtych latach drużyna Japonii. Wtedy była jeszcze rezerwową, ale dwa lata później na mistrzostwach świata w Moskwie, zapisała się w pamięci obserwatorów mocnymi atakami i znakomitymi zagrywkami. Wraz z koleżankami zdobyła wówczas brązowy medal mistrzostw świata za drużynami Japonii i ZSRR.
W tym czasie Japończycy podjęli starania, by siatkówkę włączyć do olimpijskiego programu igrzysk w Tokio, także turniej siatkarek (MKOl początkowo wyrażał zgodę tylko na turniej mężczyzn). Te starania zostały uwieńczone powodzeniem. Polki wywalczyły awans po medalu na mistrzostwach świata, i w Tokio uległy jedynie Japonii oraz ZSRR, zdobywając pierwszy w naszej historii olimpijski medal w siatkówce. Cztery lata później na igrzyskach w Meksyku nasz reprezentacja powtórzyła ten wyczyn, ponownie wracając do kraju z olimpijskim medalem. W obu tych kapitalnych osiągnięciach Jadwiga Marko-Książek miała ogromny wkład. W kolekcji ma także tytuł wicemistrza Europy, jaki Polska wywalczyła w 1963. Po zakończeniu kariery została trenerką w Gedanii. Wsławiła się w 1971 wprowadzając jako grający trener drużynę rezerw klubu do II ligi, choć obok niej grały w tym zespole same 17-latki. Potem przez dwa sezony prowadziła także pierwszą drużynę Gedanii.
Marko była niezwykłym przykładem przywiązania do barw klubowych, a Gedanii była „wierna” przez cały czas. W 1963 rozpoczęła studia w warszawskiej AWF i w słynnej drużynie AZS AWF grała przez cztery sezony. W żadnym z nich nie zagrała jednak przeciwko Gedanii, tak była przywiązana do swego klubu. Zmarła w wieku 79 lat, została pochowana w swym rodzinnym Pruszczu Gdańskim.
To nie jedyna przykra wiadomość jaka w lutym się pojawiła. Bardzo mnie zasmuciła śmierć mieszkającego w Szwecji Zygmunta Dawiskibę, o czym zawiadomił mnie Darek Jasiński. Dawiskiba był jednym z najlepszych sędziów na świecie, spotykałem go wielokrotnie na wielkich siatkarskich imprezach, kochał ten sport i potrafił niezwykle barwnie o nim opowiadać. Zresztą bardzo się zaprzyjaźniliśmy, po raz ostatni widziałem Go na mistrzostwach świata w Polsce, gdzie obserwował triumf naszej reprezentacji. Z Polski wyjechał jako nastolatek, osiedlił się w Szwecji, mieszkał w miejscowości Lund.
Jego największym sukcesem w karierze sędziowskiej był jego występ na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu w 1988 r. Polaków poza nim w zasadzie nie było, uczestniczył w turnieju siatkarskim jedynie Hubert Jerzy Wagner, który wówczas prowadził reprezentację Tunezji. Pisząc biografię „Kata” rozmawiałem o tym turnieju z Dawiskibą. Miał nawet okazję sędziować jedno ze spotkań reprezentacji Tunezji na tych igrzyskach (miał szwedzkie obywatelstwo) i nawet podarował mi i Grześkowi Wagnerowi płytkę z filmem z tego meczu jaki prowadził Hubert Wagner.
Sędziował na tych igrzyskach też pamiętny mecz USA – Argentyna. Ta ostatnia była fantastyczną drużyną, ale Amerykanie z Karchem Kiraly’m w składzie byli w tych latach nie do pokonania. Jak opowiadał mi Zygmunt Argentyńczycy celowo robili błąd w ustawieniu, chcąc „pokryć” jednego z gorzej przyjmujących graczy, ale ponieważ Argentyńczyk był jednym z najważniejszych działaczy w sędziowskich władzach, nikt im nie ośmielał się tego błędu gwizdać. Zygmunt się ośmielił. Po pierwszej zagrywce od razu gwizdnął im błąd w ustawieniu, za moment ponownie, dopiero wówczas Argentyna ustawiła się we właściwy sposób. To jednak spowodowało wściekłość owego działacza, a pewnie dlatego Zygmunt został odsunięty od sędziowania najważniejszych meczów finałowych. Był wspaniałym, skromnym człowiekiem, wielokrotnie sędziował też pucharowe występy naszych drużyn (np. Mostostalu Kędzierzyn-Koźle), zawsze zresztą obiektywnie. Wielka szkoda. Pozostanie na zawsze w moim sercu.