Prawie awans
Polskie siatkarki pewnie zmierzają do swego drugiego w historii awansu do World Grand Prix. W dwóch pierwszych turniejach z sześciu spotkań wygrały pięć i wystarczy już tylko jedna wygrana by ten awans stał się faktem. Ten awans w zasadzie na dziś jest już prawie pewny. Jak głosiła kiedyś jedna z reklam, prawie robi dużą różnicę, ale jestem spokojny po tym co oglądaliśmy w Gdyni i Japonii, że podopieczne Jerzego Matlaka tak wielkiej szansy już nie zmarnują.
W zasadzie i pięć zwycięstw w dodatku za trzy punkty ten awans powinny zapewnić bo do zakończenia fazy interkontynentalnej już tylko jeden etap i trzy równoległe turnieje. Rywale też przecież w spotkaniach między sobą potracą punkty, ale to jednak tylko matematyka. Nas bardziej interesuje jednak forma naszej drużyny narodowej, bo marzy nam się nie tylko wysoka lokata w tegorocznej edycji Grand Prix, ale przede wszystkim w jesiennych mistrzostwach świata.
Mimo wszystko tak dobrego występu w żeńskim odpowiedniku Ligi Światowej jeszcze do tej pory nie mieliśmy. Owszem można się spierać, że to też po części wynik dobrego układu gier, i faktu że trafiamy na teoretycznie słabszych rywali, a np. nie zagramy w tej I fazie cyklu z Chinami czy Włochami. Skoro jednak los nam sprzyja to też należy to wykorzystać.
Polki mogą zresztą zakończyć fazę eliminacyjną na bardzo wysokim miejscu. W ostatnim turnieju zagrają przecież z Tajwanem, który zdeklasowały w Japonii, a który nawet seta do tej pory nie był w stanie wygrać. Zagramy też z Puerto Rico też nieco odstającym poziomem od innych. Do zdobycia więc co najmniej sześć punktów. Co tak naprawdę znaczy w chwili obecnej polska drużyna narodowa przekonamy się zapewne po spotkaniu z mistrzem olimpijskim – Brazylią. Rządzącą w siatkówce od lat reprezentację „canarinhos” też jednak można pokonać, co udowodniły na jej terenie mistrzynie Europy Włoszki. Zobaczymy jak na tle podopiecznych Jose Roberto Guimaraesa zaprezentują się nasze siatkarki. Szykuje nam się siatkarska uczta.
Trochę jednak pozostał niedosyt po jedynej porażce z Japonią, bo ten mecz też można było wygrać, gdyż w wielu fragmentach spotkania Polki zdecydowanie przeważały. Z tą cudownie grającą w obronie drużyną, nie można jednak popełniać zbyt wielu błędów, bo rywal ich nie popełnia praktycznie wcale. Ten mecz nam nie wyszedł, ale też siatkarki nie grały w nim bardzo źle. Taki jest sport, że wszystkiego wygrywać raczej nie sposób.
Polki grają jeszcze bardzo nierówno, ale stabilizacja gry na wysokim poziomie powinna przyjść z czasem. Może cieszyć natomiast fakt, że mamy bardzo dużą grupę zawodniczek na które można liczyć. Trener Matlak narzeka trochę, że słabiej nieco grają gwiazdy drużyny, Katarzynę Skowrońską np. z pewnością stać na lepsze występy. Z drugiej strony dzięki temu szanse dostały niemal debiutantki. Znakomicie spisuje się przecież Karolina Kosek, kapitalnie wejścia miała Katrzyna Zaroślińska, przypomniała o sobie Joanna Szczurek. Cały czas mamy problem z przyjęciem zagrywki, jeśli poprawimy ten element możemy mieć nadzieję na równą grę z najlepszymi.
Przed rokiem Polki wywalczyły brąz na mistrzostwach Europy, co uznano za wielki sukces. Z drugiej strony Włochy i Holandia, które grały w finale tych mistrzostw miały nad naszymi zawodniczkami pozornie ogromną przewagę umiejętności. Od mistrzostw Europy minął jednak rok. Jak się wydaje Włoszki czy Holenderki wcale nie grają lepiej niż na mistrzostwach w Polsce, natomiast w grze Polek widać jednak spory postęp i ta różnica w umiejętnościach się zaciera. To świadczy, że czasu nie zmarnowaliśmy i tworzymy coraz groźniejszy zespół. World Grand Prix nie jest łatwą imprezą, trzeba przez miesiąc być w gotowości bojowej, zmieniać strefy czasowe. Jednak zależy nam na dobrym występie. Bo wysoka lokata w tym prestiżowym cyklu dałaby wiarę drużynie we własne siły, a to w perspektywie mistrzostw świata jest bezcenne.
Krzysztof Mecner