Piękna karta biało-czerwonych
Polskie siatkarki rozpoczynają walkę w 31. edycji mistrzostw Europy. Po dramatycznych kwalifikacjach olimpijskich wzrosły nadzieje polskich kibiców na dobry występ w mistrzostwach Starego Kontynentu, gdyż jak się wydaje Polki zrobiły w ostatnim czasie ogromny postęp. Jak pokazał mecz z Serbią, która będzie bronić tytułu mistrza Europy, są w stanie nawiązać walkę z wszystkimi europejskimi rywalami. Własny parkiet powinien być dodatkowym atutem.
Nasza kobieca reprezentacja zapisała piękną kartę w historii mistrzostw Starego Kontynentu. W trzydziestu dotychczasowych edycjach zdobyliśmy 11 medali i tylko raz w 1993 r. po przegranych kwalifikacjach z Chorwacją nie uczestniczyliśmy w mistrzostwach. Polki już na pierwszych mistrzostwach Europy rozegranych w 1949 r. zdobyły brązowy medal za ZSRR i Czechosłowacją, a potem z tymi dwoma nieistniejącymi już krajami przez lata walczyły o europejski prymat. Nasza reprezentacja zdobywała zawsze medale w pierwszych ośmiu edycjach mistrzostw, ale były to medale srebrne i brązowe. Najbliżej tytułu Polki były w 1963 r. w Konstancy, gdy w decydującym meczu z ZSRR prowadziły, ale wtedy jedna z rywalek prawdopodobnie celowo skoczyła na nogę naszej siatkarki - grającej kapitalny mecz Danuty Kordaczuk-Wagner, co odmieniło losy tego decydującego meczu. Do 1971 r. jednak zawsze stawaliśmy na podium, co świadczyło o bardzo wysokim poziomie gry naszej kadry. Ten ostatni medal miał jednak nieco gorzki posmak. Polska przegrała bowiem, nie tylko z ZSRR, ale też z Czechosłowacją, a to niestety oznaczało, że Polki nie pojechały potem na igrzyska olimpijskie do Monachium.
ZSRR przez lata był bezkonkurencyjny. Tego rywala Polki pokonały pierwszy raz na ME dopiero w 1979 r. Kadrę trenował wtedy Hubert Wagner, który prowadził to spotkanie w szalonym stylu, zmieniając na raz po pięć zawodniczek, czym zupełnie „namieszał w głowie” Karpolowi i odniósł sensacyjne zwycięstwo 3:2. Niestety ta wygrana nic nie dała, gdyż Polki przegrały dzień później z Rumunią i nie awansowały do grupy finałowej.
Na kolejny medal czekaliśmy aż 22 lata. Wtedy kadrę objął Andrzej Niemczyk i sensacyjnie wywalczył z nią tytuł mistrzowski w 2003 r., pierwszy w naszej historii. Zresztą cała ta dekada była bardzo udana dla polskich siatkarek. W 2005 r. kadra Niemczyka obroniła złoty medal, po niesamowitych meczach z Rosją i finale z Włochami. Potem w 2007 r. było jeszcze „pechowe” czwarte miejsce, a w 2009 r. przed łódzką publicznością Polki prowadzone przez Jerzego Matlaka i Piotra Makowskiego zdobyły brązowy medal, pokonując w „małym finale” bardzo pewnie reprezentację Niemiec.
Niestety, cztery kolejne starty w ME już udane nie były. „Złotka” Niemczyka powoli odchodziły z reprezentacji, a godnych następczyń nie udało się znaleźć. Polki zajmowały w tych czterech minionych startach odpowiedni piąte, jedenaste, ósme i dziesiąte miejsce, odbiegając poziomem gry od najlepszych europejskich reprezentacji.
Systematyczna praca Jacka Nawrockiego powoli jednak zaczyna przynosić efekty. Polki dobrze spisywały się w Lidze Narodów, gdzie po raz pierwszy od lat grały w finałowej rozgrywce, potem udanie zaprezentowały się w olimpijskich kwalifikacjach, gdzie były o włos od pokonania mistrzyń świata – Serbii. To wszystko daje nadzieję, na udany start w 31. edycji mistrzostw Europy, a po cichu liczymy, że Polki wmieszają się do grona drużyn walczących o medale.
Z pewnością nie podopieczne trenera Nawrockiego są faworytkami mistrzostw. Za takie wszyscy uważają drużyny Serbii, Rosji, Włoch, Holandii czy współgospodarza mistrzostw Turcji. Jednak z tymi ekipami Polki już wygrywały, więc jest nadzieja, że poradzą sobie i w finałach tegorocznych mistrzostw.
Dobry start w mistrzostwach powinien zapewnić Polkom także drugą szansę walki o igrzyska olimpijskie, co jest z pewnością nadrzędnym celem. Będzie jednak szalenie trudno zakwalifikować się na igrzyska, gdzie jest tylko 12 miejsc, a znakomitych drużyn znacznie więcej.
Paulina Maj jest ostatnią w kadrze Nawrockiego siatkarką pamiętającą jak „smakuje” medal mistrzostw Europy. Grała bowiem, na pamiętnych mistrzostwach w 2009 r. i jak sama mówiła w telewizyjnym wywiadzie, chce być „taką łączniczką” między medalowymi startami. Polscy kibice mają podobne nadzieje i z pewnością będziemy ściskać kciuki za polskie siatkarki. Oby tak jak w odległych czasach i pierwszej dekadzie XXI wieku dostarczały nam pozytywnych emocji.