Nie dla nas finały
Polskie siatkarki nie zagrają w tegorocznym turnieju finałowym World Grand Prix. Liczyliśmy, że w drugim weekendzie rozgrywek Polki zdobędą sporo punktów przed własną publicznością i jeszcze powalczą o miejsce w turnieju finałowym. Gładka wygrana z Kazachstanem okazała się jednak jedynym jasnym punktem turnieju w Płocku. Zarówno z Japonkami jak i Niemkami Polki przegrały wyraźnie, co budzi spory niepokój przed zaczynającymi się na początku września mistrzostwami Europy, które w założeniu miały być najważniejszą tegoroczną imprezą kadry Piotra Makowskiego.
Rozgoryczenie kibiców postawą kadry jest spore, z kolei selekcjoner i same zawodniczki podkreślają, że potrzebują czasu by grać na poziomie czołówki. Czas jednak ucieka, a razem z nim nasz optymizm. Oczywiście po sześciu spotkaniach nie można wyciągać daleko idących wniosków, ale faktem jest, że to może być bardzo ciężki sezon dla naszej reprezentacji.
Polki przed ostatnią serią turniejów są dopiero na szesnastym miejscu w gronie dwudziestu drużyn. Co martwi to fakt, że w gronie drużyn europejskich jesteśmy zdecydowanie najsłabsi. Przed nami w tabeli są m. in. Serbia, Bułgaria i Czechy, a więc nasi grupowi rywale w finałach mistrzostw Europy, które będą rozgrywane w Szwajcarii i Niemczech. Oczywiście tabela nie do końca oddaje układ sił, ponieważ jedne drużyny miały szanse zdobywać punkty ze słabymi ekipami (np. Algierią), a inne jak Polska grały w zasadzie (poza Kazachstanem) z zespołami światowej elity. Marna to jednak pociecha. Jest dużo do poprawy w grze naszej drużyny i z pewnością do mistrzostw Europy nasz szkoleniowiec jest w stanie wyeliminować wiele błędów. Czy jednak wystarczy mu tego czasu by kadra grała na miarę oczekiwań kibiców?
World Grand Prix nasza kadra zakończy meczami z Chinami, Argentyną i Serbią. Warto jeszcze powalczyć w tych rozgrywkach. Zwłaszcza mecz z Serbią w kontekście finałów ME będzie niezwykle ważny. Serbki przegrały na razie tylko jeden mecz i zdaniem wielu to najlepsza obecnie europejska drużyna (i to nie z racji, że dwa lata temu zdobyła taki tytuł). Można je jednak pokonać. Amerykanki w tym wygranym z nimi meczu, momentami niemal je ośmieszały (zwłaszcza w I secie), ale z kolei brawa należą się Serbkom, że walczyły do końca nawet w pozornie beznadziejnej sytuacji i doprowadziły nawet do tie-breaka. Inna sprawa, że zespół USA gra momentami kapitalnie, a to przecież ekipa złożona z nowych siatkarek, mało znanych bez uznanych gwiazd, do których przyzwyczailiśmy się w ostatnich latach (Tom, Hooker, Scott, Haneef itd.). Jak się wydaje Karch Kiraly jest na dobrej drodze do zbudowania fantastycznej drużyny na kolejne igrzyska.
Na pewno wydarzeniem ostatnich spotkań była wygrana kolejnego naszego rywala w ME Bułgarii nad mistrzyniami olimpijskimi z Brazylii. Bułgarki od pamiętnych kwalifikacji do MŚ w 2006 r. praktycznie nie liczyły się w rywalizacji, a teraz pewnie wracają na siatkarskie salony. Podobnie Czeszki, które w przeszłości zdobywały tyle medali w mistrzostwach Europy. Każdy mecz w finałach ME może więc być dla naszych siatkarek niezwykle trudny.
Na pewno grę kadry może poprawić powrót do drużyny Anny Werblińskiej, która jest w składzie na ME. Przyjęcie zagrywki to przecież pierwszy z elementów, który trzeba szybko poprawić. Szkoda, że nie może wrócić do kadry Małgorzata Glinka. Wciąż żyjemy sukcesami sprzed dekady, w których Glinka miała taki wielki wkład. Cieszy natomiast, że u schyłku kariery zdecydowała się na powrót do kraju i będzie grać w Chemiku Police. Z tego z pewnością najbardziej ostatnio cieszą się nasi kibice.
Komplet zwycięstw na koncie mają obecnie w Grand Prix tylko zespoły z Azji Chiny i Japonia. Obie z pewnością będą się liczyć w walce o końcowy triumf. Po jednej przegranej na koncie mają drużyny USA, Brazylii, Serbii i Włoch. O finał walczą jeszcze Turcja, Rosja, Bułgaria, Dominikana i Niemcy. Jak się wydaje poziom światowej czołówki bardzo się w tym poolimpijskim sezonie wyrównał i nie ma już tak zdecydowanych faworytów jak w latach poprzednich.
Trochę jesteśmy więc zawiedzeni postawą naszej kadry, ale nie ma co załamywać rąk, tylko trzeba walczyć dalej. Oby już w najbliższym turnieju Grand Prix poprawa gry naszej drużyny była widoczna.
Krzysztof Mecner