Neverending story
Rok 1983. Ostatni mecz mistrzostw Europy rozgrywanych w NRD między drużynami ZSRR i gospodyniami. Po dramatycznej pięciosetowej walce wygrywają siatkarki NRD co było mimo wszystko ogromną niespodzianką. W drużynie ZSRR jest mało wówczas znana 18-letnia Irina Kiryłowa, która zdobywa swój pierwszy medal mistrzostw Starego Kontynentu.
Rok 2010. Dąbrowa Górnicza. Irina Kiryllova wchodzi na boisko w czwartym secie gdy faworyt Ligi Mistrzyń Asystel Novara ma nieoczekiwane kłopoty z polskim Enionem MKS Dąbrowa Górnicza. Włoszki z trudem ale opanowują sytuację i w efekcie wygrywają ten mecz.
Nie byłoby w tych dwóch faktach może nic nadzwyczajnego, ale łączy je osoba rozgrywającej Asystelu. Irina Kiryllova wciąż gra na międzynarodowym poziomie, choć za trzy miesiące skończy... 45 lat. Teraz już raczej zmianowa Kim Staelens, choć ta ostatnia leczyła kontuzje i Kiryllova grała całą fazę grupową. Irina to kolejny przykład, że sportowe życie wcale nie musi się kończyć po czterdziestce.
Kiryllova karierę i życie miała barwne, pełne nieoczekiwanych wzlotów. Światowy rozgłos przyniosła jej gra w drużynie Nikołaja Karpola na igrzyskach w Seulu i ten dramatyczny mecz finałowy z Peru. Występowała wtedy pod nazwiskiem Parchomczuk, a jej kombinacyjne akcje w duecie z Walentyną Ogienko budziły zachwyt fachowców. W 1990 r. zdobyła mistrzostwo świata, po czym... pokłóciła się z Karpolem i... zmieniła obywatelstwo. W Chorwacji wspólnie ze swoimi byłymi koleżankami z kadry ZSRR – Sidorenko i Czebukiną stworzyły świetny zespół i dwa razy wywalczyły srebro ME zawsze jednak przegrywając z ZSRR Nikołaja Karpola.
Wyszła potem za mąż za włoskiego trenera Giovanniego Caprarę i wspólnie z nim w latach 2005-2008 prowadziła jako II trenerka reprezentację Rosji. Wywalczyli w 2006 r. mistrzostwo świata, ale niepowodzenie w Pekinie spowodowało, że federacja Rosji nie przedłużyła z nimi kontraktu. W tej sytuacji Kiryllova wróciła na boisko i radzi sobie wciąż znakomicie.
Jej przykład jest wyjątkowy, ale zdarzają się od czasu do czasu takie sportowe fenomeny. W siatkówce takim był bez wątpienia Karch Kiraly, który sportową karierę zakończył w 2007 r. w wieku 47 lat. W swoim ostatnim roku sportowej kariery jeszcze przecież zdobywał medale w cyklu plażowych turniejów AVP.
Także u nas zdarzały się dziwne historie. Krzysztof Wójcik przez lata czołowy ligowy siatkarz Stali Nysa w reprezentacji narodowej zadebiutował w wieku 40 lat, co też było swego rodzaju ewenementem. Zawdzięcza to co prawda wprowadzeniu nowej siatkarskiej pozycji libero – ale fakt jest faktem.
Pamiętam jak z niedowierzaniem przyjęto fakt, jak mistrzostwo świata w boksie zawodowym odzyskał po blisko 20 latach George Foreman, a zbliżał się już do pięćdziesiątki. To było istne zaprzeczenie praw natury.
Owszem w sporcie zdarzają się sportowcy którzy potrafią zdobywać olimpijskie medale nawet po 60-tce, ale to zwykle w dyscyplinach w których kondycja fizyczna nie odgrywa decydującej roli czyli np. w strzelectwie czy jeździectwie. Myślę jednak, że pewnie jeszcze doczekamy się gdy siatkarz grubo po 40 zdobędzie jakieś mistrzowskie trofeum. Granice ludzkich możliwości nie są przecież do końca znane.
Kiryllova zaimponowała wszystkim w Dąbrowie, nie wygląda na swoje lata i wszyscy z niedowierzaniem patrzą w jej metrykę. Po drugiej strony siatki grała natomiast Magdalena Śliwa, też zawodniczka grająca na europejskim poziomie od przeszło 20 lat. Śliwa wciąż imponuje sportową formą i jak się patrzy na Kiryllovą, to wydaje się, że te najbliższych kilka lat Śliwa też spokojnie może prowadzić zespół z Dąbrowy Górniczej do medali nie tylko na krajowych boiskach.
Przykłady jakie tu wymieniliśmy muszą budzić podziw. Wszyscy mamy sentyment dla „starych mistrzów”, którzy nie poddają się upływowi czasu i wciąż walczą z nowymi pokoleniami i to z całkiem dobrym skutkiem. I to też jest piękne w sporcie. Nie można nigdy patrzeć na metrykę, ale... na umiejętności. Klasę Kiryllovej zobaczyliśmy w Dąbrowie i gdyby ktoś nie wiedział ile ma lat z pewnością by tego nie zgadł.
Krzysztof Mecner