MATKA GŁUPICH?
ZDANIEM WETERANA
MATKA GŁUPICH?
Mistrzostwa świata. Trudno się obruszać na gospodarzy, że starają się ustawić program – jak to się mówi – pod siebie. My za cztery lata zrobimy zapewne to samo, co tym razem Japonia, wybierając W grupie na pierwszego rywala swych siatkarek najtrudniejszego chyba dla siebie przeciwnika – Polskę i dając jej kolejnego dnia dobrą Serbię a nie którąś z pozostałych, słabszych drużyn. Nie mam raczej zwyczaju komentować na bieżąco wyników, wiedząc zresztą, że będzie to czynił mój szybkostrzelny znakomity kolega, Krzyś Mecner, ale tym razem muszę wylać gorycz z serca. Nasze miłe panie, których potencjalne możliwości oceniam wysoko, miały szanse wygrać jednak ze sprytną Japonią, prowadziły w setach 2:0, przegrały trzeciego ale w czwartym wygrywały bodaj 21:18 i …klapa. To jednak spory minus tego zespołu, nie pozwalający na duże wzloty; ta słaba głowa, brak zimnego opanowania i pozwolenie, by stres wyzwolony perspektywą zwycięstwa, bo jest ono tuż, tuż, tak paraliżował poczynania. Te proste, psute zagrywki i inne błędy własne, szarpią widzowi nerwy, mnie w każdym razie nadmiernie.
Oceniając występy sportowców często się mówi o ich charakterze. Nie chodzi jednak o ten charakter w powszechnym tego słowa znaczeniu, oznaczający np. dobroć serca, solidność i tak dalej i dalej. Chodzi o charakter stricte sportowy, określenie nie tyle ambicji, bo tą ma każdy (inaczej po kiego czorta by startował), co pewnych cech jak siła woli, odporność, wola walki nawet w wydawało by się w beznadziejnej sytuacji.
Czy nasze siatkarki mają taki charakter – to pozostawiam do oceny Państwa. Ja przynajmniej w stosunku do niektórych mam poważne w tej sprawie wątpliwości. Taka gra bez ryzyka, dość silne zbicia lecz nie bomby, bo a nuż się nie uda. Oczywiście wszystko zależy od sytuacji, ale mnie brakuje jednak w „babskiej” drużynie takich – przepraszam za kolokwializm - zakapiorów co to gryzą parkiet jak kiedyś Wleciałowa i Czajkowska-Rawska (dodać Jakubowską i już mamy trzy moje najbardziej ulubione siatkarki-Krystyny) lub spryciarek jak Danuta Kordaczuk-Wagnerowa. Są wyjątki ale potwierdzają regułę.
Tak to już w sporcie bywa, że przecież wszyscy walczą o laury, komuś się musi nie udać, tym bardziej, gdy czołówka jest szeroka i wyrównana. Po czasach triumfów przychodzą gorsze chwile. Siatkarze zdobyli wicemistrzostwo świata, siatkarki pod wodzą Niemczyka – dwa razy złoto ME. Teraz lądujemy nisko; może za mało dobrego „materiału” (choć nie bardzo w to wierzę z tym, że kandydatów(ek) na wybitne indywidualności nie dostrzegam; (wzrok słaby?), może co innego, niech się głowią szkoleniowcy. Przegrać nie wstyd, mnie jednak zmartwił styl w jakim siatkarze ulegli Bułgarii, siatkarki np. Serbii. Ale …nadzieja nie zawsze matką głupich. Piszę te słowa 31.10, poczekajmy do końca mistrzostw w Japonii.
Janusz Nowożeniuk
Powrót do listy