Made in USA
Nie było niespodzianek w zakończonym w Macau turnieju finałowym World Grand Prix. W meczu finałowym spotkali się dwaj najwięksi faworyci Brazylia i broniąca złota drużyna USA. Zaskakująco gładko wygrały ten finał Amerykanki wyrastające w chwili obecnej na wielkiego faworyta przyszłych igrzysk olimpijskich. Małą niespodzianką było zajęcie dopiero czwartego miejsca przez mistrzynie świata Rosjanki. Przegrały mały finał z rewelacyjnie grającą Serbią. Te dwie ostatnie drużyny plus Włoszki, które zawiodły w Macau, wydają się być z kolei faworytami do medali mistrzostw Europy.
Mecz finałowy był też walką dwóch niezwykle utytułowanych trenerów. Brazylię prowadzi przecież Jose Roberto Guimaraes, który ma na koncie rzadki wyczyn, bowiem wygrał igrzyska olimpijskie zarówno z męską (1992) jak i żeńską drużyną (2008) Brazylii. Amerykanki prowadzi z kolei Hugh McCutcheon, który w Pekinie poprowadził do złota męski zespół USA, a teraz w Londynie chce powtórzyć osiągnięcie Guimaraesa.
Gdy McCutcheon w 2005 r. obejmował męską reprezentację USA mało kto wierzył, że odzyska dla Stanów Zjednoczonych olimpijski prymat. Amerykanie pracują jednak w mało zrozumiałym dla nas Europejczyków systemie, gdzie wszystko podporządkowane jest tylko i wyłącznie olimpijskiemu występowi. Wszystko co po drodze, nawet mistrzostwa świata, to tylko środek prowadzący do celu. McCutcheon przez trzy lata miał przeciętne osiągnięcia, ale na 2008 r. przygotował kapitalny zespół, który olimpijskie złoto podkreślił także triumfem w Lidze Światowej. Nic dziwnego, że amerykańska federacja zaproponowała mu prowadzenie żeńskiej reprezentacji, która olimpijskiego złota nigdy nie zdobyła (w Pekinie przegrała finał z Brazylią).
Ogromną rolę w nowej reprezentacji USA odgrywa też II trener, jakim jest najsłynniejszy siatkarz w historii tej dyscypliny Karch Kiraly – trzykrotny mistrz olimpijski zarówno w hali jak i na piasku. Pracę obu amerykańskich trenerów widać bardzo szybko. Amerykanki nieco zmieniły styl i grają obecnie taką „męską” skuteczną siatkówkę. To wystarczyło w finale na Brazylię, która jednak też grała cały czas w Grand Prix wyśmienicie.
Niestety zabrakło w finale naszej reprezentacji, co zapewne też będzie miało skutek w ich walce o olimpijską kwalifikację. W rankingu wyprzedzi nas Serbia, która za brązowy medal w Grand Prix zyska wiele punktów. Z Europy wyprzedzają nas jeszcze w rankingu Włochy i Rosja. By mieć realną szansę gry w Londynie nie możemy już dać się wyprzedzić żadnej europejskiej drużynie. Przy sile innych reprezentacji największa szansa dla Polski wywalczenia kwalifikacji jest w turniejach światowych, do których dostaną się dwie europejskie drużyny. Można założyć, że np. Rosja zakwalifikuje się z Pucharu Świata, a Serbia lub Włochy z Europejskiego Turnieju Kwalifikacyjnego. Wtedy Polska grałaby w światowych kwalifikacjach. W rankingu za naszymi plecami są z niewielką stratą Niemki, Holenderki i Turczynki. W tej sytuacji start w mistrzostwach Europy ma kluczowe znaczenie. Musimy tam zająć wysokie miejsce przed „goniącymi” nas innymi reprezentacjami.
Nasz zespół nie wykorzystał w Grand Prix wielkiej szansy na zdobycie wielu punktów i awans w rankingu. Zaważyły na tym dwie porażki z Dominikaną, dobrym zespołem, ale znacznie odbiegającym jednak umiejętnościami od tych najlepszych. Szóste miejsce w Grand Prix zajęła Tajlandia, co jest dla tego kraju ogromnym osiągnięciem. Tajki pokazały, że wzrost i siła to nie wszystko, a ambicją i poświęceniem można naprawdę nawet w największych siatkarskich imprezach wiele zdziałać.
Teraz najlepsze kobiece drużyny świata czekają mistrzostwa poszczególnych kontynentów, z których wyłoniony zostanie zestaw drużyn na Puchar Świata. Ten ostatni będzie jednocześnie pierwszym turniejem kwalifikacyjnym do igrzysk w Londynie.
Konkurencja w światowej siatkówce, co widać po Grand Prix, się zaostrza. My aktualnie tracimy pozycję, na którą pracowaliśmy kilka ostatnich lat. Polki po wielu latach przerwy zagrały na igrzyskach w Pekinie. Droga do Londynu wydaje się jednak znacznie dłuższa i trudniejsza.
Krzysztof Mecner