ŁÓDŹ NA SZEROKICH WODACH
ZDANIEM WETERANA
ŁÓDŹ NA SZEROKICH WODACH
ŁAPIĘ się na tym, że może zbyt sceptycznie oceniam aktualne możliwości naszych siatkarek, które przecież w ostatnich latach tak wzbogaciły w złoto i brąz nasz skarbiec. Ostrożny w ocenach, prognozach jest jednak także trener Jerzy Matlak. Słucham go w „okienku”, gdzie występuje przy różnych okazjach, ostatnio poznańskich finałach Pucharu Polski, z uwagą i szacunkiem, bo mówiąc kolokwialnie nie nawija, nie stara się niczego upiększać, podchodzi do sprawy z wielkim realizmem. Jednego jest on natomiast pewien. Tego, iż czeka go z kadrą, wyselekcjonowaniem z szerokiego grona, które zamierza powołać, do rozmiaru reprezentacyjnej czternastki, ciężka robota.
Po nieudanych w sumie pucharowych występach klubowych zespołów trudno było o entuzjazm w ocenach. Większość rutynowanych zawodniczek o znanych nazwiskach w Poznaniu też nie pokazała nic ponad przeciętność. Na horyzoncie na szczęście pojawiają się wprawdzie dość mocno mniej znane dotychczas na szerokim forum zawodniczki, ale nie jest to jakiś nagły wielki przypływ talentów. Za wcześnie wymieniać nazwiska, choć np. Karolina Kosek (najlepsza siatkarka turnieju), Katarzyna Zaroślińska (najlepsza atakująca) z Organiki i Ewelina Sieczka z Dąbrowy za grę w lidze i PP na to zasługują.
Po poznańskim Pucharze Polski powiało trochę optymizmem, nie przesadzałbym jednak w pochwałach i szukaniu sensacji w wyeliminowaniu przez łodzianki naszpikowany znanymi nazwiskami BKS. Bielsko wprawdzie lideruje w PlusLidze, ale w pucharach spisało się mówiąc delikatnie - marnie, w PP znane zawodniczki tej drużyny grały po prostu - jak na nie - słabo. Bez ikry, za to stanowczo ze zbyt dużą liczbą błędów, spośród których w czwartym, ważnym secie, po uporczywym odrabianiu strat -17:20, 19:21 – i wreszcie 20:21 zepsuta zagrywka sympatycznej Leny Dziękiewicz była prawdziwym „majstersztykiem”. Łódź, pamiętajmy natomiast, ma piękną tradycję Startu (bodaj 5 tytułów mistrzowskich w latach 1968/69 i siedemdziesiątych) i innych drużyn (złoto ChKS i ŁKS), bywała stolicą naszej kobiecej siatkówki. W tym sezonie beniaminek – Organika Budowlani ma w składzie nazwiska bynajmniej nie nowicjuszek, z niezwykle zasłużoną Małgorzatą Niemczyk, która wielce pomaga drużynie mającej ochotę powtórzyć co nieco z sukcesów jakie odnosiła przed laty jej mama, Basia Hermel-Niemczyk ze swymi koleżankami. Czwarte miejsce tego beniaminka w rundzie zasadniczej PlusLigi świadczy o wartości zawodniczek, wśród których są też cudzoziemki – Brazylijki De Paula (najlepsza blokująca) i Texeira, Ukrainka Szelukina.
W półfinale z Dąbrową dobry mecz zagrała Muszynianka na czele z Aleksandrą Jagieło i najskuteczniejszą w tym spotkaniu Izabelą Żebrowską, Dąbrowie po pierwszym secie zupełnie opadły skrzydła, głównie za przyczyną słabego odbioru trudnej zagrywki Muszynianki.
* * *
W FINALE już sensacja, bo jak najbardziej zasłużone zwycięstwo łodzianek nad mistrzyniami Polski. Naskoczyły – jak to się mówi – na przeciwniczki od początku, wybiły im z głów pewność siebie, zasiały niepokój. Wprawdzie Muszyna miała w tym meczu i dobre momenty, jednak – jak powiedział jej trener – „gramy głupio” a chodziło mu o to, że po ciężkim, mozolnym odrabianiu strat sypały się proste błędy, których nie uniknęła nawet Jagieło a bohaterka z poprzedniego dnia – Żebrowska była mało widoczna. Słabsze przyjęcie, anemiczny w stosunku do soboty atak i tak dalej – wymieniać można ale pamiętając przy tym, że to łodzianki wybiły z uderzenia drużynę z Muszyny.
Organika wyeliminowała w turnieju finałowym PP drugi z kolei czołowy Polski zespół. To jest prawdziwy sukces, które to słowo, jak niedawno wspomniałem, jest często nadużywane. Nie tym razem. Organika zasłużyła na uznanie m.in. za stosunkowo równą, ale przede wszystkim przepełnioną entuzjazmem grę, atak sprytnej Kosek, Zaroślińskiej i nie tylko, wzorowe obrony i przyjęcie libero Katarzyny Ciesielskiej. No dobrą sprawę trzeba by było wymienić wszystkie grające, tworzące w Poznaniu prawdziwy równy z e s p ó ł. Bardzo dobra na długiej zmianie była na przykład Dominika Koczorowska, choć w pewnym momencie po świetnej serii fatalny niewypał w zagrywce. Gwoli prawdy błędów w tym meczu było jednak trochę więcej, niż usprawiedliwia to powiedzenie, że siatkówka grą błędów jest. Lecz istnieje pewna granica. Łódź na szczęście dla niej o nią się tylko otarła, Muszynianka – przekroczyła. Ciekawy jestem jak w lidze i w przyszłym sezonie w pucharach europejskich poradzą sobie łodzianki. Z wielu doświadczeń wiemy, że ze stabilizacją w naszych kobiecych zespołach idealnie nie jest.
Znów zastosowano, z dobrym skutkiem, reklamacje na żądanie na podstawie powtórki telewizyjnej, kilkakrotnie zmuszając sędziów do zmiany decyzji, w tym piłki kończącej seta. Od następnego sezonu powinien ten cenny wynalazek znaleźć zastosowanie w obu PlusLigach.
Oglądam mecze w telewizorze, nie mam żywego kontaktu z uczestnikami, ośmielam się jednak wyrazić swoją ocenę finału PP. W sumie pozytywna. Ale do ideału, jeśli chodzi o poziom sportowy – daleko. Ktoś powiedział słusznie, że gra drużyn kobiecych przypomina polskie drogi. Piękny asfalt a tu nagle dziura! Niejedna. Imprezy siatkarek trzeba jednak oceniać na dwóch płaszczyznach – poziomu oraz atrakcyjności widowiska, która to atrakcyjność nie zawsze musi iść w parze z poziomem a tzw. falowanie przysparza emocji, nie mówiąc już o tym, jak pięknie ubarwia mecz uroda uczestniczek. To zawsze nam malkontentom pozostaje na pocieszenie.
Janusz Nowożeniuk