Krzysztof Mecner: pamiętna niespodzianka z Bielska-Białej
Dorota Świeniewicz przystąpiła ostatnio do świetnej akcji „Lekcje WF z mistrzem”. Ta jedna z najbardziej zasłużonych w naszej historii siatkarek oprócz dwukrotnego mistrzostwa Europy, ma w dorobku także dwukrotne mistrzostwo Polski zdobyte w barwach BKS Stali Bielsko-Biała. Pamiętam sezon 1995/1996, jeden z ciekawszych w tamtej dekadzie, gdy BKS Stal dość niespodziewanie wygrała rozgrywki, a Świeniewicz odegrała w tej wygranej znaczącą rolę. Warto przypomnieć ten sezon sprzed 23 lat.
Trudno było wówczas przed sezonem uważać bielszczanki za faworytki. O kłopotach kadrowych klubu mówiono wiele, aż trudno dziś w to uwierzyć, ale zespół zgłosił do rozgrywek zaledwie dziewięć siatkarek. Były to jednak klasowe zawodniczki, mające na koncie występy w reprezentacji Polski. Oprócz Świeniewicz w drużynie BKS grały przecież Iwona Libionka, Anna Wojtas, Urszula Stala, Beata Sromek, Bożena Śliwa, Beata Woźna, Renata Mrózek i Magda Czauderna. Trenerem przed sezonem po odejściu Jerzego Matlaka został Roman Murdza.
Znacznie większe szanse dawano Chemikowi Police, który chciał zdobyć trzeci z rzędu zdobyć krajowy prymat oraz beniaminkowi ekstraklasy Augusto Kalisz, prowadzonym przez Edwarda Superlaka, wzmocnionym przed sezonem Małgorzatą Niemczyk.
Ten sezon rozgrywano dość nietypowym regulaminem. Grano trzema etapami. Po rozegraniu serii spotkań każdy z każdym, osiem ekip dzielono na dwie części. Cztery najlepsze z wyzerowanym dorobkiem znów walczyły systemem każdy z każdym. Dwie najlepsze drużyny w drugiej fazie przystępowały następnie do walki o mistrzostwo Polski, grając do trzech zwycięstw.
Augusto zdawało się potwierdzać rolę faworyta, choć czołowa trójka prezentowała dość wyrównany poziom. Zespół z Kalisza wygrał Puchar Polski, wygrał też I część rozgrywek ligowych. BKS Stal była jednak gorsza tylko o jeden punkt. Do drugiej fazy awansowały też Chemik Police i Pałac Bydgoszcz.
Druga faza rozgrywek była jednak wielkim popisem kaliszanek. Wygrały ją zdecydowanie wyprzedzając BKS aż o cztery punkty i zwyciężyły w trzech z czterech spotkań z bielszczankami. Wydawało się, że również w meczach play off o mistrzostwo Polski kaliszanki nie dadzą szans rywalkom. W sporcie jednak nigdy niczego nie można być pewnym, a najważniejsze mecze wyzwalają w sportowcach dodatkowe pokłady energii i emocji.
Kto wie czy o końcowym sukcesie BKS nie zdecydował pierwszy mecz finału rozegrany w Kaliszu. Było to niesamowite spotkanie. Kaliszanki prowadziły 2-1, a w czwartym zdobyły meczbola po ataku Kościelnej, ale wówczas sędziowie odgwizdali dotknięcie siatki, co omal nie wywołało zamieszek na trybunach. Ostatecznie w tie-breaku lepszy okazał się BKS, a to zwycięstwo w końcowym rozrachunku było na wagę złota. Dzień później kaliszankom udał się rewanż i znów po pięciosetowym spotkaniu wygrały 3-2, doprowadzając do remisu w finałowej rywalizacji. Tyle, że dwa kolejne mecze miały być rozegrane w Bielsku-Białej, co było dla bialskiej drużyny dodatkowym atutem.
Mecz finałowy nr 3 był też niesamowicie zażarty, ale ostatecznie BKS wygrał go 3-1 i był już o krok od zdobycia mistrzowskiego tytułu. W czwartym meczu rozbita porażkami drużyna z Kalisza już nie była w stanie odwrócić losów rywalizacji, a BKS zagrał kolejne doskonałe spotkanie wygrywając decydujący mecz bez straty seta.
Dla BKS był to piąty w historii tytuł, zdobyty po pięcioletniej przerwie. Potem zasłużona drużyna z Bielska-Białej jeszcze trzykrotnie świętowała mistrzostwo kraju w 2003, 2004 i 2010. Ten ostatni w historii tytuł klub zdobył znów z Dorotą Świeniewicz w składzie, która po latach gry we włoskich klubach wróciła do drużyny w której zaczynała wielką międzynarodową karierę. Ten wspominany sezon zakończył się niespodziewanie dla wszystkich. Ale takie sezony są potem długo pamiętane i wspominane.