KATASTROFA
ZDANIEM WETERANA
KATASTROFA
Ryba psuje się od głowy – taka refleksja mi się uporczywie nasuwa po występie naszych siatkarek w mistrzostwach Europy. Bo czy można mieć pretensje do tych pań, które przegrały baraż o ćwierćfinał mistrzostw Europy i zakończyły tę imprezę sklasyfikowane w „chlubnym” przedziale 9-12? Toż to grała nasza drużyna B, no z wyjątkiem Kasi Skowrońskiej-Dolaty, która jednak z powodu kontuzji nie była w najlepszej dyspozycji. Dlaczego zabrakło w zespole m.in. Anny Werblińskiej, mojej ulubionej Kaszaneczki czyli Agnieszki Bednarek-Kaszy? Siedzę w tym siatkarskim interesie od prawie pół wieku i znam już na pamięć sposoby jak można się najlepiej wymigać od gry w reprezentacji, leczyć w tym właśnie okresie zastarzałe urazy by być w pełni gotowości na ligę – bo ona najważniejsza a nie jakaś tam kadra, nie przynosząca specjalnych profitów. Zaszczyt? Owszem, ale – nie czarujmy się - dla orzełka na piersi można grać mecz jeden a nie całą serię, jeśli to prawie żaden wymierny w mamonie interes. Może przesadzam, ale czy na pewno? Jeśli „góra” (czyli PZPS) nie potrafi opanować sytuacji, stworzyć warunki dobrze zachęcające do gry w kadrze, to ona nie góra a dołek – proszę miłego Pana Prezesa.
Czytam wypowiedź jednego z celebrytów (jakże modne słowo) naszej siatkówki, że zespół musimy budować mozolnie od podstaw. Pamiętam, jak kończyły się takie eksperymenty, gdy zdolne juniorki czy juniorki niedawne zostawały same, pozbawione towarzystwa starych wyjadaczek (przepraszam te panie, bo w rzeczywistości wcale nie stare – zresztą kobietom wstyd wiek wypominać).
Katastrofa – tak jednym słowem można podsumować to co się stało z naszymi na parkietach ME. Jak pisze ktoś, mający historię siatkówki w małym palcu, miejsce 9 -12 jest najgorsze od 18 lat. Trener Makowski – czytam w internecie - buduje zespół z myślą o igrzyskach w Rio de Janeiro. Czy jednak aby podoła tej pracy? Wypłynął na szersze wody zdobywając z zespołem medal, lecz było to dokończenie pracy Matlaka, który się musiał z powodów rodzinnych wycofać. Może by jednak spróbować zatrudnić dla naszej kobiecej kadry jakiegoś zagranicznego fachowca, oczywiście jeśli nie mamy na oku kogoś na przykład w rodzaju nieodżałowanego Jurka Wagnera, który niegdyś wypłynął na szerokie wody dość niespodziewanie, ale jakże skutecznie.
Niedługo kolejny start w mistrzostwach Europy – do boju staną panowie. Miejmy na ten występ dobrą nadzieję, choć podobno jest ona matką głupich. Kończę i przepraszam Czytelników za minorowy ton ale tak mocno drąży mnie gorycz po tym – tytuł znów zapożyczony z Internetu – „beznadziejnym końcu Polek”.
Warszawa, 10.09.2013r.