Jak na igrzyskach
Puchar Wielkich Mistrzyń zakończył tegoroczny sezon międzynarodowy siatkarek. Mistrzowie poszczególnych kontynentów grali w Japonii o światowy prymat. Wyniki potwierdzają, że układ sił w żeńskiej siatkówce się nie zmienia. Kolejność trójki medalistów jest identyczna jak na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Wygrała bowiem Brazylia, przed USA i Japonią.
Brazylia była faworytem tego prestiżowego i wysoko punktowanego w rankingu FIVB turnieju. Nie zawiodła. Wygrała pewnie wszystkie mecze i jako pierwsza drużyna w historii zwyciężyła drugi raz w tych rozgrywkach. Potencjał brazylijskiej siatkówki jest ogromny. Po igrzyskach w wielu drużynach zwykle następują zmiany. W Brazylii też są korekty w składzie, ale na poziom gry tej reprezentacji nie ma to większego wpływu. O ile w Londynie sukces drużyny Jose Guimaraesa był niespodziewany, gdyż to Amerykanki wydawały się poza konkurencją, to w tym roku Brazylia już zdecydowanie dominuje, wygrała przecież wcześniej nie tylko mistrzostwa południowej Ameryki, ale komercyjne rozgrywki World Grand Prix. Guimaraes powiększa swą imponującą kolekcję medali jakie zdobył w roli trenera. W World Grand Champions Cup zdobył już swój czwarty medal. Miał wcześniej na koncie złoto zdobyte w 2005 r. i srebro z 2009 r. W 1993 r. w pierwszej edycji tych rozgrywek prowadził męską reprezentację Brazylii, z którą wywalczył srebro (za Włochami). Brazylijki oczywiście szykują się do „swoich” igrzysk w Rio. Już teraz widać, że będą tam z pewnością faworytkami.
Srebro dla Amerykanek też trudno uznać za niespodziankę. Wszyscy są ciekawi jak będzie się rozwijać ten zespół pod kierunkiem Karcha Kiraly’ego. Najlepszy siatkarz w historii prowadzi ten zespół od roku, ale wcześniej przecież pomagał w pracy Hughowi McCutcheonowi i ma doskonałe rozeznanie w żeńskiej siatkówce. Zespół USA to zupełnie inna drużyna niż ta która grała w Londynie. Poziom gry może jeszcze nie jest tak wysoki, ale potencjał w amerykańskiej drużynie jest bardzo duży. Ciekawe czy Kiraly będzie stawiał na tą nową budowaną przez siebie ekipę czy też w kolejnych latach jednak powróci do dawnych gwiazd. Amerykanie są zwykle konsekwentni i ich celem nadrzędnym są igrzyska. Kiraly ma jako jedyny siatkarz na świecie w dorobku trzy tytuły mistrza olimpijskiego (jeden wywalczony w beach volleyballu), ale żeńska drużyna USA mimo tak wielu różnych sukcesów nigdy mistrzem olimpijskim nie była. Ciekawe czy „specjalista” od wygrywania igrzysk ten najważniejszy brakujący tytuł im zapewni. Zespół USA gra jeszcze nierówno. W Japonii wygrał cztery mecze, a z Brazylią przegrywał końcówki setów.
Kolejny medal zdobyła Japonia. W latach 60. i 70. to była wielka siatkarska potęga, potem zaczęła odstawać od najlepszych. Uporczywa praca jednak efekty i teraz drużyna Masayoshi Manabe może być zadowolona. Japonki po medalu MŚ 2010 i olimpijskim w Londynie po raz kolejny meldują się na podium.
Bez medalu została Rosja, co potwierdza, że europejskie drużyny jednak odstają od tych najlepszych. Rosja mistrzostwa Europy wygrała bardzo pewnie, a na Puchar Wielkich Mistrzyń pojechała wzmocniona Lubow Szaszkową. A jednak nie liczyła się w walce o medale. Rosja wygrała tylko jeden mecz z Dominikaną i zadowoliła się czwartą lokatą. Tajlandia i Dominikana pokazały, że potrafią w pojedynczych meczach wygrywać z faworytami, ale mimo wszystko nie sądzę, by te drużyny były w stanie zdobywać medale w światowych imprezach.
My przyglądając się tym najlepszym czekamy już na nowy rok i nwe wyzwania jakie czekają naszą kadrę. W tym trener Piotr Makowski powodów do radości nie miał. Na początku stycznia naszą kadrę czeka niezwykle ważna impreza, jaką będzie turniej kwalifikacyjny do przyszłorocznych mistrzostw świata. Rywale nie są wprawdzie tak mocni jak ci co grali w World Grand Champions Cup, ale łatwo nie będzie. Gramy ze Szwajcarią, Hiszpanią i Belgią. Ta ostatnia była rewelacją ostatnich mistrzostw Europy i ograć ją będzie trudno. Trzeba jednak się zmobilizować bo brak naszej reprezentacji w finałach mistrzostw świata byłby prawdziwą katastrofą.
Krzysztof Mecner