Holandia wraca
Siatkarki Rosji po wygraniu finałowego meczu z Holandią obroniły tytuł mistrza Europy. Rosja obok Serbii i Włoch wymieniana była w gronie największych faworytów. Trochę zapewne zaskoczył tytuł wicemistrza Europy, który zdobyła Holandia. Gospodynie mistrzostw w ostatnich latach nieco odstawały od najlepszych, ale we własnych halach prezentowały fantastyczną dyspozycję. Po tym co widziałem we wcześniejszych meczach, nawet sądziłem, że mają szanse wygrać te mistrzostwa. W finale jednak Rosja błysnęła wielką klasą.
Pamiętam mistrzostwa Europy rozegrane w 1995 r. też w Holandii. To wtedy Holenderki zdobyły jedyny w swej historii tytuł mistrza Starego Kontynentu. Pokonały wtedy w półfinale bezkonkurencyjną wcześniej Rosję prowadzoną przez Nikołaja Karpola, co było wówczas ogromną sensacją. Holandia w latach 90-tych była wielką siatkarską potęgą. Męska reprezentacja 10 lat temu im się jednak „rozsypała”, ale kobieca wraca do europejskiej elity.
Holandia w 1985 r. zdobyła u siebie brązowy medal w ME. To było wtedy historyczne wydarzenie, bo do tej pory medale zdobywały jedynie drużyny z byłych krajów socjalistycznych. W 1991 r. zdobyły we Włoszech wicemistrzostwo Europy, ale w finale, bardzo podobnym do tego z minionej niedzieli, niewiele miały do powiedzenia w starciu z drużyną ZSRR.
Historia zatoczyła koło. W 1991 r. bezlitośnie pustoszyła holenderską obronę Irina Smirnowa, wtedy uznawana za najlepszą atakującą świata. Smirnowa obok Parchomczuk i Ogienko była wtedy liderką drużyna Karpola. Teraz do gwiazd mistrzostw zaliczana była Ksenia Ilczenko, która dostała indywidualną nagrodę dla wyróżniającej się środkowej. Bardzo zresztą przypomina mamę Irinę Smirnową-Ilczenko i jest na dobrej drodze by powtórzyć oszałamiające sukcesy swojej mamy, która ma na koncie przecież nie tylko kilka tytułów mistrzyni Europy, ale także mistrzostwo świata (1990) i tytuł mistrzyni olimpijskiej (1988).
Taka swoista „sztafeta pokoleń” trwa. Nagrodę indywidualną dostała też Holenderka Anne Buijs (dla drugiej najlepszej przyjmującej). Sławnym graczem był z kolei jej ojciec Teun Buijs, który wiele lat grał w drużynie narodowej Holandii, miał świetne występy na ME w 1987 r., a karierę reprezentacyjną zakończył po Igrzyskach Olimpijskich w Seulu. Obecnie jest trenerem, dobrze go zresztą znają w Sopocie, gdzie trenował zawodniczki Atomu Trefla Sopot.
Holandia ostatni medal ME zdobyła w Polsce w 2009 r. Wtedy największą gwiazdą mistrzostw była Manon Flier, która została MVP tamtych mistrzostw Europy. Holenderki wtedy w półfinale ograły naszą reprezentację, ale w finale przegrały z Włoszkami. Manon poślubiła wieloletniego kapitana reprezentacji Holandii Reindera Nummerdora, ale w przeciwieństwie do męża złota ME nie ma w dorobku. Dla państwa Nummerdorów jednak obecny rok chyba był bardzo udany. Bo Manon (obecnie już tylko zmianowa) zdobyła srebro ME, a niedawno jej mąż został wicemistrzem świata w beach volleyballu, które to zawody też zresztą organizowali Holendrzy.
Nasza reprezentacja zakończyła ME w ćwierćfinale i została ostatecznie sklasyfikowana na ósmym miejscu. Polki wypełniły więc taki plan minimum, jaki przed nimi postawiono. Trudno wpadać w zachwyt po takim występie, choć szat też nie ma co rozdzierać. Polki wciąż zachowały szanse na walkę o Igrzyska Olimpijskie w Rio, choć jak widać po klasie konkurentek o ten awans będzie szalenie trudno. Pozostaje nam jednak wierzyć, że skoro Holandia była w stanie odbudować z kapitalnym skutkiem swoją reprezentację, to i my możemy dokonać podobnej sztuki. Choć pewnie trochę czasu musi upłynąć, bo wiele podstawowych zawodniczek naszej kadry to siatkarki bardzo doświadczone. Jest jednak sporo młodych i utalentowanych zawodniczek, z którymi wszyscy wiążemy spore nadzieje na kolejne lata.
Krzysztof Mecner