Efektowny finisz
Polskie siatkarki niezwykle udanie finiszowały w zakończonych w Japonii mistrzostwach świata. W dwóch ostatnich dniach mistrzostw pokonały najpierw 3:2 Holandię rewanżując się im za porażkę w półfinale zeszłorocznych mistrzostw Europy, a w meczu o dziewiąte miejsce rozbiły 3:0 Chinki, którym z kolei zrewanżowały się za porażkę w II fazie. Dziewiąte miejsce jest najlepszym od 1962 r. (wtedy Polki wywalczyły brązowe medal) wynikiem naszej reprezentacji na mistrzostwach świata. Wielkie brawa należą się Polkom za walkę o jak najwyższą lokatę, co ma znaczenie przy olimpijskich kwalifikacjach. W sumie lokata jest dużo gorsza niż nasze oczekiwania i także niż gra naszej drużyny narodowej.
Polska rozegrała na tych mistrzostwach wiele dramatycznych spotkań, niestety szczęście nie dopisało, gdyż lokata mogła być znacznie wyższa. Te mistrzostwa przegraliśmy na samym początku, ulegając Japonii i Serbii. Potem Polki desperacko goniły uciekającą szansę, ale ciut zabrakło choćby by grać o miejsca 5-8. Te mistrzostwa miały sporo niespodzianek. Długo pewnie będziemy jeszcze rozpamiętywać ten pierwszy mecz z Japonią, gdy nasze siatkarki miały rywala na przysłowiowym widelcu. Nie dokończyły dzieła będąc w tym meczu drużyną lepszą. A Japonia po 32 latach przerwy przecież znów stanęła na podium mistrzostw świata. Czegoś jednak zabrakło, a ten start na pewno będzie dokładnie przeanalizowany zarówno przez Jerzego Matlaka jak i wydział szkolenia PZPS. Szkoda, dobrze chociaż, że na koniec nasze siatkarki pokazały charakter i wracają do domu w lepszych nastrojach. Te dwa ostatnie mecze dają przecież nadzieję na przyszłość, na dobry występ w kolejnych mistrzostwach Europy i skuteczną walkę o miejsce w turnieju olimpijskim w Londynie.
Mistrzostwa świata zakończyły się dwoma niespodziankami i to sporego kalibru. Najpierw Japonia pokonała w meczu o brąz triumfatora Grand Prix – USA, potem w najważniejszym meczu mistrzostw broniąca tytułu Rosja pokonała mistrzynie olimpijskie i wielkie faworytki Brazylijki. W obu meczach drużyny z Ameryki prowadziły 2:1 w setach, a jednak nie potrafiły dokończyć dzieła. A to na nie przecież powszechnie stawiano.
Finał mistrzostw 2010 r. był wierną kopią tych mistrzostw z 2006 r. Tam również nikt Rosjankom nie dawał większych szans, ale gdy Brazylia trafiła na rywala stawiającego twardy opór ich monolit się rozsypał. Brazylijki wygrywały od tamtych mistrzostw prawie wszystko. Igrzyska Olimpijskie w Pekinie, kolejne edycje Grand Prix, ale tytułu mistrza świata nie miały i nie mają jak dotąd w kolekcji. I przyjdzie im na niego czekać kolejne cztery lata.
Rosjankami zachwycano się już w II fazach eliminacyjnych. Potwierdziły do końca fantastyczne przygotowanie do tych mistrzostw. Aż trudno uwierzyć, jak wielką metamorfozę przeszła ta drużyna w ostatnich miesiącach. Przed rokiem grała fatalnie i nie była w stanie awansować nawet do półfinału mistrzostw Europy, wcześniej kompletnie zawiodła na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Czyżby Rosjanki grały dobrze tylko raz na cztery lata? Przekonamy się w kolejnych sezonach, ale za ten występ drużynie trenera Kuziutkina należą się ogromne brawa. A pomyśleć, że Polska wygrywała sparingi z Rosjankami tuż przed mistrzostwami... Wydawało się wówczas, że prezentujemy podobny poziom, a jakże różne role odegrały obie drużyny.
Sukcesów Brazylijczyków w ostatnich latach wszyscy mają już przesyt i dla rozwoju dyscypliny chyba nawet dobrze się stało, że ten ich monopol został złamany. To świetna drużyna, ale jak po raz kolejny się okazało jest do pokonania. Rozczarowane są także wicemistrzynie olimpijskie Amerykanki, które po wygraniu Grand Prix wydawały się pewnym kandydatem do medalu. Japonia do maksimum jednak wykorzystała wszystkie przywileje gospodarza. A mogła sprawić jeszcze większą sensację, prowadziła bowiem w półfinale z Brazylią 2:0 i walczyła heroicznie do ostatniej piłki.
Najlepszą siatkarką mistrzostw świata bezwzględnie uznano Jekaterinę Gamową, która kończyła decydujące piłki w finałowym meczu. Cztery lata temu MVP wybrano Takeshitę co spotkało się z wielkim zdziwieniem, gdyż Japonia była szósta. Teraz już niespodzianek nie było. Żadnej nagrody nie dostały Brazylijki i Japonki, a dwie (Sykora i Tom) Amerykanki. Wielką szansę na zdobycie nagrody na najlepiej serwującą siatkarkę miała Anna Werblińska. Prowadziła nawet w statystykach przez jakiś czas, ale ostatecznie wyprzedziła ją Holenderka Grothues. Szkoda, bo byłby to dla nas na zakończenie jeszcze jakiś miły akcent.
Siatkarki wracają do kraju, gdzie kilka z nich wkrótce czekają spotkania w klubowej Lidze Mistrzyń. Na ligowych parkietach reprezentantki i pozostałe siatkarki pojawią się na początku grudnia.
Krzysztof Mecner