Decydująca faza
Trzecia przegrana polskich siatkarek w rozgrywanych w Japonii mistrzostwach świata w zasadzie przekreśliła szanse naszej reprezentacji na grę w półfinale. Wprawdzie matematyczne szanse jeszcze jakieś istnieją, ale musiałby nastąpić jakiś niesamowity zbieg sprzyjających okoliczności by w tej najlepszej czwórce drużyn na świecie się znalazły. Za walkę w meczu z Rosjankami należą się jednak Polkom brawa. Mimo, że tak dobrze grającej Rosji nie widziałem chyba od poprzednich mistrzostw, podopieczne Jerzego Matlaka ani na chwilę nie „spuściły głów” i heroicznie walczyły o wygranie trzeciego seta, który mógł jeszcze zmienić przebieg wydarzeń.
Mistrzostwa świata wkraczają w decydującą fazę. Polki nie były zespołem, który według powszechnych opinii miał walczyć o medale, ale sprzyjający układ rywali w I i II fazie mógł sprawić, iż mogły (i wciąż teoretycznie mogą) się w tej elicie znaleźć. Nasz zespół jest w stanie grać na równi z wszystkimi najlepszymi drużynami świata, czegoś jednak brakuje.
Te mistrzostwa „uciekły” nam w pierwszych dwóch spotkaniach z Japonią i Serbią. I tego żal najbardziej, gdyż oba te spotkania można było wygrać, a wówczas sytuacja polskiej drużyny w II fazie byłaby diametralnie inna. Po tym co zobaczyliśmy w meczach z Koreą Płd. i Rosją można być przekonanym, że w meczach, które pozostały, czyli z Chinami i Turcją, nasz zespół będzie walczył z podobną determinacją, bo jest szansa wciąż na zajęcie wysokiego miejsca – najlepszego od 1962 r., a to też ma przecież znaczenie. Warto walczyć o punkty, by w walce o igrzyska w Londynie mieć ich jak najwięcej.
Cieszy wszystkich fantastyczna gra Małgorzaty Glinki, która zaczęła przypominać siatkarkę, która w 2003 r. prowadziła naszą kadrę po historyczne pierwsze złoto mistrzostw Europy. Jej powrót daje nam nadzieję, że w kolejnych sezonach gwiazda naszej siatkówki także będzie grać w kadrze i powalczy o swoje drugie igrzyska.
W mistrzostwach nic jeszcze nie wiadomo, ale kapitalna gra Rosjanek jest mimo wszystko ogromnym zaskoczeniem. Zapewne bez kłopotów awansują do półfinału, podobnie jak inny wielki faworyt – Brazylia. O pozostałe dwa miejsca będzie trwać walka do ostatniego meczu. Doskonale grające w tym roku Amerykanki przegrały pierwszy mecz z Włoszkami, ale chyba też się obronią. Włoszki gonią straconą szansę, ale dwie wcześniejsze porażki też najprawdopodobniej zaważą na ich losach. Bardzo bliska awansu do „czwórki” jest również Japonia, zespół któremu tak szczęśliwie dla siebie udało się ograć Polskę w inauguracyjnym meczu. Japonki od wielu lat walczą o to, by powrócić do tak silnej pozycji jaką miały w latach 60 i 70-tych, kiedy to były prawdziwą siatkarską potęgą. Teraz znów mają to wszystko na „wyciągnięcie ręki”.
Wiele drużyn zawodzi. Chinki, Kuba czy Holandia grają bardzo nierówno i nie liczą się w medalowej rywalizacji. Pozytywnie zaskakuje Korea Płd. czy Turcja. Miały swą szansę także Niemki, które pokpiły sprawę w meczu z Włoszkami (nie wykorzystały wielu okazji by prowadzić w tym meczu 2:0). Ta światowa czołówka jest bardzo szeroka i każdy może wygrać z każdym. O wygranych decydują niuanse, a jak patrzeć obiektywnym okiem czegoś jeszcze naszej drużynie brakuje by wdrapała się na szczyt.
Na pewno jest lepiej niż cztery lata temu, gdy występ naszej drużyny na mistrzostwach świata był katastrofalny. To na pewno świadczy o tym, że na pewnym wysokim światowym poziomie nasz zespół się „stabilizuje”. Teraz potrzeba cierpliwości by pracę kontynuować i powoli rugować wszelkie niedoskonałości, a wówczas medale będziemy mogli zdobywać nie tylko w mistrzostwach Starego Kontynentu.
Na razie jednak trzymamy kciuki za nasze reprezentantki w tych dwóch najbliższych meczach. Sport jest nieprzewidywalny. Czasem nawet najbardziej nieprawdopodobne scenariusze stają się faktem. Dopóki piłka w grze, trzeba walczyć o wygraną, bo los często potrafi nagradzać taką postawę.
Krzysztof Mecner