Czas kadry
Zgrupowaniem w Szczyrku rozpoczyna międzynarodowy sezon nasza reprezentacja siatkarek. Sezon przedolimpijski jest niezwykle ważny dla naszej drużyny narodowej. Sytuacja w kadrze Jerzego Matlaka jest podobna do tej jaką ma w męskiej reprezentacji Andrea Anastasi. Brak w gronie powołanych na najbliższe imprezy wielu uznanych gwiazd polskiej siatkówki. Za to jest cała masa młodych zdolnych siatkarek, które mają wielką szansę wyjść z cienia i stać się zawodniczkami międzynarodowego formatu.
Anastasi postawił na mniej znanych siatkarzy i ci nie zawodzą. Również Jerzy Matlak w gronie powołanych ma wiele młodych i z niewielkim doświadczeniem w grach na międzynarodowych arenach. Kadra rozpocznie sezon od występu w silnie obsadzonym Pucharze Jelcyna. Już ten turniej powinien dać jakąś odpowiedź na pytanie, jaką siłę będzie miała w tym roku nasza drużyna narodowa.
Sezon 2009 r. był dla kadry udany, gdyż powróciła na podium mistrzostw Europy, ale z tamtej ekipy już niewiele zawodniczek zostało w obecnej drużynie narodowej. Poprzedni rok już tak udany nie był, gdyż w imprezie sezonu mistrzostwach świata mimo dobrej gry miejsce było poniżej powszechnych oczekiwań. A najbliższy jest równie ważny. Zaczyna się walka przecież o Igrzyska Olimpijskie w Londynie i trzeba do każdej kolejnej imprezy podchodzić niezwykle poważnie i walczyć o jak najwyższe lokaty.
Imprezą sezonu będzie dla kadry z pewnością start w mistrzostwach Europy. Wcześniej jednak nasza drużyna zagra w tradycyjnym cyklu rozgrywek Grand Prix, a Polki będzie można zobaczyć na turniejach w Bydgoszczy i Zielonej Górze. Będziemy grać w tych rozgrywkach zarówno z bardzo silnymi ekipami, jak drużynami niżej notowanymi w rankingach. Jest więc spora szansa na zwycięstwa i awans do turnieju finałowego tych rozgrywek. To niezwykle ważne gdyż punkty zdobyte w Grand Prix mają istotne znaczenie dla miejsca w światowym rankingu FIVB. Trudno miejsce na igrzyska wywalczyć w Pucharze Świata czy Europejskim Turnieju Kwalifikacyjnym, bo tam rywalizacja jest niesamowita. Dużo łatwiej jest dostać się na olimpijskie areny z ostatnich kwalifikacji jakimi są turnieje światowe. W ten sposób na igrzyska po 40 latach przerwy wróciła kadra prowadzona w 2008 r. przez Marco Bonittę. Teraz też taki scenariusz wydaje się być najbardziej prawdopodobny.
W kadrze jaką powołał trener Matlak na World Grand Prix jest kilka już bardzo utytułowanych siatkarek jak Bełcik, Sadurek, Werblińska, Gajgał, Kaczor czy Bamber. Z tym że trzy ostatnie mają do reprezentacji dołączyć w późniejszym okresie i na Pucharze Jelcyna nie zagrają. To daje szanse wielu młodym siatkarkom by na stałe zadomowić się w kadrze. Być może w końcówce reprezentacyjnego sezonu do tej kadry dołączą jeszcze inne zawodniczki. Ciekawe jaką decyzję podejmie Małgorzata Glinka, która wstępnie deklarowała pomoc drużynie narodowej w późniejszym okresie. Na powrót Katarzyny Skowrońskiej raczej chyba nie ma co liczyć, bo dość jasno wypowiadała się na ten temat w różnych wywiadach. Zobaczymy też co postanowią inne zawodniczki, które z różnych przyczyn obecnie deklarowały brak zainteresowania grą w drużynie narodowej.
Mimo wszystko nie uważam, że nasza odmłodzona reprezentacja nie będzie się liczyć w walce z najlepszymi. Podobne głosy były gdy powoływał kadrę Anastasi, a teraz okazało się, że kadra gra nawet lepiej niż wówczas gdy byli w niej bardziej utytułowani i znani siatkarze. W Polsce nie brak zdolnych zawodniczek, a Matlak choć może nie ma tak dużego wyboru jak jego włoski kolega po fachu u mężczyzn, jest na tyle doświadczonym szkoleniowcem, że z tych zawodniczek co ma jest w stanie stworzyć silną i klasową reprezentację. Oczywiście przed tą kadrą jest masę pracy nad zgraniem i dopracowaniem wielu elementów gry. Ale bez ciężkiej pracy nie ma wyniku.
Przed rokiem żałowaliśmy straconej szansy w mistrzostwach świata. Do dziś kibice wspominają mecz z Japonią, którą mieliśmy „na widelcu” i nie dokończyliśmy dzieła. Gdyby ten mecz został wygrany wszystko pewnie potoczyłoby się inaczej. Japonia zdobyła potem medal mistrzostw świata, a my zostaliśmy z pustymi rękami. Z takiej lekcji też trzeba wyciągnąć wnioski.
Czekamy więc z niecierpliwością na pierwsze potyczki „biało-czerwonych” w roku 2011 r. i trzymamy kciuki za jak najlepsze wyniki i pomyślną walkę o igrzyska w Londynie.
Krzysztof Mecner