Ciekawa kadra
Coraz bliżej Nowego Roku i turnieju kwalifikacyjnego do przyszłorocznych mistrzostw świata siatkarek. Trener Piotr Makowski podał 14-osobowy skład i trzeba przyznać, że nazwiska siatkarek powołanych na ten jakże ważny turniej robią spore wrażenie. To zupełnie inna drużyna, niż ta która reprezentowała Polskę na nieudanych dla nas mistrzostwach Europy w mijającym roku.
W kadrze na turniej kwalifikacyjny, jest aż dziewięć siatkarek, które z różnych przyczyn nie grały w mistrzostwach Europy, a niektóre dostały powołania po wielu latach przerwy. Na pewno najważniejszy jest powrót Małgorzaty Glinki-Mogentale, choć ona zapowiada, że to jedynie doraźna pomoc dla reprezentacji i o ewentualnej grze w mistrzostwach świata nie ma mowy. Wracają też inne „złotka” Andrzeja Niemczyka, które od jakiegoś czasu nie oglądaliśmy w drużynie narodowej. Selekcjoner Piotr Makowski powołał przecież Zenik czy Bełcik, które podobnie jak Skowrońska-Dolata pamiętają jeszcze złoty medal mistrzostw Europy wywalczony w 2005 r. Do kadry wracają też medalistki z 2009 r. (Makowski prowadził wówczas zespół w decydujących spotkaniach) z Anną Werblińską, Dziękiewicz czy Gajgał-Anioł na czele.
Chyba największą niespodzianką jest powołanie jakie otrzymała Katarzyna Mroczkowska. Pamiętam dobrze mistrzostwa świata w 2002 r. w Niemczech gdy trenerem był jeszcze Zbigniew Krzyżanowski. Polki trochę pechowo odpadły już w pierwszej fazie mistrzostw, ale właśnie Mroczkowska budziła zachwyt swoją grą i wróżono jej świetną karierę. Była zresztą klasyfikowana w trójce najlepszych środkowych tego turnieju. Andrzej Niemczyk jednak nie widział dla niej miejsca w swojej kadrze. Słynny szkoleniowiec stawiał na bardzo wysokie środkowe, a o Mroczkowskiej myślał raczej w roli przyjmującej. Gra obecnie zresztą na tej pozycji w Impelu Wrocław i w takiej roli została powołana do kadry.
Jest więc sporo już bardzo doświadczonych siatkarek w tej nowej kadrze, ale jest też sporo młodych zaczynających dopiero wielką międzynarodową karierę jak Tokarska, Wołosz, Kąkolewska czy Medyńska. Ciekawe co z tej „swoistej mieszkanki” bardzo doświadczonych i utytułowanych siatkarek oraz najbardziej obiecującej młodzieży uda się stworzyć na kwalifikacje. Zespół powinien być bardzo ciekawy, a indywidualne umiejętności kadrowiczek powinny zapewnić też wysoki poziom drużyny. Choć to jak wiadomo nie zawsze idzie w parze.
Siatkarki reprezentacyjne będą trenować tuż po świętach w Spale i czasu na przygotowania do łódzkiego turnieju będzie bardzo niewiele. Nie da się ukryć, że wszystkim niezwykle zależy na jego wygraniu i wywalczeniu awansu do finałów mistrzostw świata. Trochę obawiamy się Belgijek, które są rewelacją ostatnich miesięcy w europejskiej siatkówce. Ich gra na mistrzostwach Europy robiła spore wrażenie. Niewiele im wtedy brakowało by awansować do wielkiego finału, ale cieszyły się niezmiernie z brązowego medalu. To w ogóle pierwszy medal belgijskiej siatkówki w wielkiej siatkarskiej imprezie. Ten kraj dotąd kojarzył się raczej z sukcesami belgijskich klubów, w których zresztą zwykle główne role grali cudzoziemcy. Teraz Belgia dołączyła do europejskiej elity, męska reprezentacja też zresztą spisała się lepiej od naszej w mistrzostwach Starego Kontynentu.
Pozostali dwaj nasi rywale nie wydają się tak groźni, choć też lekceważyć ich nie wolno. Hiszpanki robią stałe postępy, z roku na rok są groźniejsze. Szwajcaria wydaje się w tym towarzystwie najsłabsza, ale pewnie i ona będzie chciała sprawić jakąś niespodziankę.
W tej chwili trwa sezon ligowy, więc wszystkie drużyny przystąpią do tego jakże ważnego turnieju niejako z marszu, a to też spore utrudnienie dla selekcjonerów. Zobaczymy jak sobie z tym poradzą.
Naszym dodatkowym atutem powinna być też publiczność. Doping naszych fantastycznych kibiców na pewno kadrze Piotra Makowskiego będzie bardzo potrzebny. Liczymy jednak, że nasze doświadczone zawodniczki z Glinką na czele udźwigną presję jaka będzie związana z ich występem w Łodzi i trochę nam przypomną dawne sukcesy jakie miały miejsce z ich udziałem. Na to wszyscy kibice siatkówki w Polsce liczą.
Krzysztof Mecner