CHCIEĆ CZY MUSIEĆ?
ZDANIEM WETERANA
CHCIEĆ CZY MUSIEĆ?
WAKACJE się skończyły, niestety nici z leżenia i rozmyślania pod dębem. Słowo komar, mimo, że miałem niegdyś na osiedlu wspaniałego sąsiada, Władzia Komara, wywołuje teraz u mnie dreszcz wściekłości.Ale do rzeczy, bo kogo to może obchodzić ile straciłem swej krwi szlachetnej.
Po powrocie syn robiąc przegląd w internecie, w tym co się działo w czasie naszej nieobecności, znalazł przy okazji – coś dla ciebie – jak powiedział, czyli dość stary ale mi nie znany wywiad Pauliny Czarnoty- Bojarskiej z Kasią Skowrońską. Jedną z najładniejszych a przy tym najlepszych naszych siatkarek.
Wywiadów mamy na różnych łamach sporo. Szef mówi –brak tekstu, zrób mi błyskawicznie jakiś wywiadzik, no i błyskawicznie ukazuje się zazwyczaj coś stereotypowo-banalnego, bo do dobrego wywiadu trzeba być solidnie przygotowanym. Kasia w rozmowie z panią Pauliną dziwiła się kilkakrotnie – skąd pani tyle o mnie wie. Paulina wiedziała, Kasia wygadana a ja miałem dużą przyjemność słuchać i oglądać coś naprawdę interesującego w obrazie pochodzącym z Canal Plus. W pamięć wryły mi się słowa Kasi, że w sporcie najłatwiej o sukces, gdy się chce a nie musi. Święte słowa, bo będąc pod presją, podsycaną często nierozsądnie przez nas, dziennikarzy, wydarzyła się niejedna katastrofa faworyzowanych nadmiernie delikwentów czy delikwentek. Grać pod presją, że musisz, bo jesteś dobry, gdy tymczasem dobrych jest wielu a każdy spragniony sukcesu, sprawy naprawdę nie ułatwia. Lecz gdy się wyrzuca z głowy te korzystne dla nas prognozy, nie myśli o całym turnieju, koncentrując się na konkretnym meczu, stres jest mniejszy, szansa wygrana spotkania – większa. A dopiero potem przychodzi czas na skupieniu się na kolejnym meczu, nie turnieju. I tak dalej i dalej.
W kobiecej siatkówce jest więcej niespodziewanych wyników, zawirowań, nieoczekiwanych zmian sytuacji. Dzieje się to moim i nie tylko zdaniem, choć są oponenci wyrażający opinie pod znakiem równości płci. Sądzę jednak, że kobiety są bardziej od swych kolegów wrażliwe, bo tak je natura stworzyła a tzw. mocne baby, super odporne, tej opinii nie podważają, są bowiem w mniejszości. Upieram się, że trudniej jest pracować jako trener drużyny „babskiej”, bo trzeba być przy tej okazji bardziej wytrawnym psychologiem, mającym wyczucie, kiedy pochwalić, jak to się mówi – przytulić do serca, pocieszyć, kiedy zaś przychodzi konieczność użycia, bywa, bardzo ostrego słowa. Słyszałem kiedyś jak Jurek Wagner, nie bacząc na bliską obecność dziennikarza, gromił na treningu siatkarki. Czekałem kiedy dostanie, delikatnie mówiąc, po buzi. Nic z tego, burza wywołała natomiast pozytywny skutek.
Andrzej Niemczyk, dwukrotny z zespołem pań złoty medalista ME, opowiadał mi kiedyś dużo na temat tej kobiecej psychiki, ponieważ jednak padały nazwiska, opisywane sytuacje, wykład zaś toczył się prywatnie, u mnie w domu, więc o szczegółach zamilczę. Zresztą i Andrzej nie zawsze trafiał w dziesiątkę, przypomnieć konflikt z Małgosią Glinką.
Nie piszę nic o bieżących wydarzeniach z placu boju siatkarek, tym zajmuje się błyskawicznie mój znakomity, szybkostrzelny młodszy kolega, Krzysztof Mecner, ale mówiąc ogólnie cieszyły mnie oczywiście zwycięstwa w Grand Prix w Gdyni no i potem mecze w Azji i awans do Finału Sześciu zdaje się potwierdzać, że bardziej chcą niż muszą. Pożyjemy, zobaczymy.
Janusz Nowożeniuk
PS. Czasem jednak nawet „chcieć” może nie wystarczyć jeśli dystans za duży bo gra się z mistrzyniami olimpijskimi i wice-świata czyli Brazylijkami, choć przegrana chwilami nie bez równej walki.