ACH TE BABY!
ZDANIEM WETERANA
ACH TE BABY!
CZAS galopuje niczym szalony rumak, w każdym razie dla mnie, który sam siebie nazywam kaliber siedemdziesiąt pięć. Coraz bliżej ten” finisz”, którego człowiek starałby się uniknąć a to przecież – niestety – marzenie ściętej głowy. Za to coraz wyraźniej nasuwają się wspomnienia i facetowi, który codziennie traci ogrom minut na poszukiwania położonych gdzieś tam okularów a to innych przedmiotów codziennego użytku, przypominają się jakieś prawie szczegóły z wczesnych żywota fragmentów.
Czasem są to piękne wspomnienia. Wartka górska rzeka, na niej płyniemy góralską tratwą, baca podśpiewuje a ja sobie siedzę obok uroczych siatkarek tamtych czasów z Józią Ledwigową na czele. Zorganizowałem tę zabawę jako kierownik któregoś tam zgrupowania. Pisałem już o tym, wspominam znów, bo jakże opłacało się brać z „PS” urlop, by być z siatkarkami przez kilka tygodni na co dzień, poznając wymiar ich pracy. Tego przeciętny kibic nie widzi ile się poświęca wysiłku, by osiągnąć klasę pozwalającą założyć kadrową koszulkę. Tylko małe chwile wytchnienia a jaki ogrom mozolnej, nudnej, bo zawierającej tysiące powtórzeń, roboty. Teraz mówi się, że harują ale ile im za to płacą, wówczas były to mierne profity, lecz jak mi się wydaje bardziej się jednak ambicjonalnie doceniało zaszczyt reprezentowania.
Przewinęło się przez tę dyscyplinę przez lata tyle wybitnych postaci, czasem bardzo – jak to się mówi – charakternych, ale w ogóle w sporcie więcej zawsze zdziałają zawodnicy(czki) łobuziaki niż dobrze wychowane maminsynki czy mamincóreczki. Przypomina mi się to z okazji jakiejś kolejnej „afery” czy draki związanej z taką niepokorną postacią. Nie wymieniam nazwiska, ale bardzo bym chciał by osoba owa wzięła się w garść, by nie mówiła na przykład podobno, że nie zagra w kadrze bo nie chce zaszkodzić swemu dobremu wyszkoleniu. Na pewno by to nie zaszkodziło.
Jeszcze a propos postaci. Wspaniałą była Krystyna Jakubowska o zasłużonym pseudonimie Gazela. Ostatnio wypowiadała się na jakiś temat, oponent powiedział, że ona się może zna na siatkówce, ale tej sprzed iluś tam lat. A fe! Tak gentelman nie mówi, ponadto Krystyna nie grała w innej epoce, rozegrała w reprezentacji do 1969 roku 169 spotkań, siatkówką interesuje się na bieżąco. Jak kiedyś grała – palce lizać!
X X X
SIATKÓWKA zawsze miała swoje atuty jako gra interesująca coraz bardziej dzięki zmieniającym się, ożywiającym walkę przepisom, damska zaś także dzięki urodzie ogromnej większości zawodniczek. Zgrabnych wielce a jak, że użyję kolokwializmu – wyszczekanych, z języczkami ostrymi jak brzytwy. Zawsze – znów się powtarzam, ale o tym można i trzeba na okrągło - podziwiam i podziwiałem trenerów kobiecych zespołów, bo okiełznać to towarzystwo nie łatwo. Jak to wśród pań – urocze ale ile konfliktów, bardziej czy mniej ukrywanych ambicjonalnych zawiści, takich kobiecych podchodów. Potem dochodzi jednak zespół do zwartości, na boisku jedna za drugą w ogień, zapominając o niedawnych krótkich spięciach. Siatkarki pokolenia mojej - co zawsze podkreślam –ulubionej, uroczej Krysi Czajkowskiej-Rawskiej, poważne panie mieszkające w różnych kątach Polski, już sporo lat po zakończeniu kariery znajdują co pewien czas okazję, by spotykać się na jakiś mini zjazdach, na których odżywają przyjaźnie i piękne wspomnienia.
Przyznaję się bez bicia, że zawsze bardziej lubiłem babską siatkówkę, może dlatego, że mniej w niej siły. Absurdalne, bo nawiasem mówiąc zawsze z uporem wytykam, że za mało w niej zdecydowanego ataku w okazjach, które się o to aż proszą. Tak jest i teraz z Muszynianką i innymi zespołami ekstraklasy; stanowczo brakuje prawdziwych bombardierek. Lecz za to chyba więcej gry ciągłej, może nieskutecznej lecz żywej, radującej oczy przeciętnego kibica. Dyskusyjne i dla mnie czy zwiększa się liczba zawodniczek nieźle wyszkolonych, potrafiących wykorzystać spryt, uderzenia po kierunku, w ogóle grę z głową.
Na pewno przy znacznie większej skuteczności nasza kadra zajęłaby w świecie miejsce jeszcze wyższe niż dziewiąte.
Oglądałem w „okienku” półfinał i finał Pucharu Polski siatkarzy. Dobrze, że Puchar po złym okresie jakby niedoceniania, lekceważenia tych rozgrywek, wraca do łask. W innej nieco formule, niż w dawnych czasach, kiedy powstał z inicjatywy m.in. zawsze mojego „PS”; w siatkówce pomysłów nowych jest ciągle sporo, w czym udział mają m.in. i prezes PlusLigi Artur Popko i mój przyjaciel, Główny Komisarz Ligi, Cezary Matusiak. Jedne (pomysły) dobre, inne kontrowersyjne.
Grunt, że karuzela się kręci.
Janusz Nowożeniuk
Powrót do listy